|
Chazy Chazz |
Wysłany: Nie 12:07, 02 Paź 2005 Temat postu: Zjawiska niewyjaśnione - Opętanie podczas seansu |
|
Poniższa historia została nam nadesłana mailem przez czytelnika z północy Polski, który zastrzegł sobie prawo do anonimowości. Kolega ten prosił nas o pomoc w poniższej sprawie. Z tego co wiemy jego historia znajduje się też na innych stronach o podobnej tematyce. Nasza strona cieszy się dużym zainteresowaniem, szczególnie dział poświęcony spirytyzmowi, dlatego umieściliśmy ją również u nas. Niech będzie przestrogą dla wszystkich, którzy parają się spirytyzmem i niepoważnie traktują seanse spirytystyczne, myśląc że jest to dobry sposób na wypełnienie wieczorów czy złapanie dreszczyku emocji podczas wakacji, ferii itd. Bawienie się w seanse spirytystyczne jest zarówno dla ludzi zajmujących się tym poważnie, jak i duchów, mówiąc delikatnie niesmaczne i może być przyczyną nieprzewidzianych kłopotów. To tyle na wstępie, przechodzimy do historii. Będzie to prawie „na żywca” przepisana streść maila. Zaznaczamy, że wnieśliśmy kilka drobnych technicznych poprawek nie mających żadnego wpływu na treść poniższego tekstu.
Cześć wam. W minionym roku podczas wyjazdu na sylwestra miało miejsce następujące zdarzenie. Grupa osób z naszej paczki postanowiła "zabawić się" w wywoływanie duchów. Na strychu wynajmowanego domku rozpoczęli seans, w tym czasie byłem pogrążony we śnie i nie miałem pojęcia o tym co się dzieje, przebudziłem się a jakaś siła kazała mi pójść na górę. Gdy wszedłem do pomieszczenia poczułem chłód, na stole przesuwała się szklanka po przygotowanej przez nich planszy (nigdy wcześniej nie byłem świadkiem podobnego zdarzenia) wszyscy świetnie się bawili zadając głupkowate pytania. Nikt nie przejął się moją obecnością, mimo to "wiedziałem" że muszę to przerwać, wiedziałem że nie można wywołać konkretnego ducha i jest to niebezpieczne kiedy się na tym kompletnie nie zna, co więcej kiedy traktuje się to jako formę dobrej rozrywki. Kiedyś na lekcji religii od człowieka który miał o tym jakieś pojęcie (nie był to ksiądz) dowiedziałem się że w takich okolicznościach wywołać można tylko tzw. niskie, złe duchy pragnące wprowadzić człowieka w błąd itd. w każdym bądź razie jest to niebezpieczne. Powiedziałem im że muszą to przerwać, bo nie zdają sobie sprawy co robią, byli tak zajęci "zabawą" że nie zwracali na mnie uwagi. Potem uciszali mnie i kazali wyjść. Byłem stanowczy i zacząłem im tłumaczyć co robią, szklanka „tańczyła” po stole. Moja postawa zdenerwowała nie tylko ich ale i samego "gościa". Szklanka wyrysowała napis : (tu ksywka) WYPIER...J. Dotąd łagodny i miły duch pokazał swoje różki. Nikt nie wypowiadał mojej "ksywy" jednak on wiedział jak się nazywam. Kiedy ich to mimo wszystko bawiło poprosiłem kolegę, który był największym "jajcarzem" w stosunku do ducha, by się go zapytał czy jest Szatanem. Duch odpowiedział : TAK. Kumpel zaczął się śmiać. Powiedziałem, by zapytał ducha kto za takie zachowanie ma najbardziej przerąbane, szklanka wypisała napis : TY. Wszyscy byli przerażeni, chcieli to skończyć, ale duch nie chciał wyjść. Kazał żebym ja wyszedł. Zrobiłem to, zamknąłem za sobą drzwi, ale stanąłem za nimi z uchem przytwierdzonym do nich. Słyszałem jak odczytali wiadomość od ducha : ON TU JESZCZE JEST. Nie wiedzieli kto i zaczęli pytać, w końcu padło, że ja. Wtedy zszedłem na dół, zdjąłem ze ściany krzyż, idąc z nim po schodach usłyszałem : MÓDLCIE SIĘ. Duch odszedł... Po tym zdarzeniu byłem już skołowany. Do końca wyjazdu czułem niepokój i lęk, cały czas spałem, byłem przemęczony psychicznie. Objawy jak w nerwicy lękowej.
Po powrocie do domu mój stan się nie poprawił. Pierwszej nocy spędzonej w domu miało miejsce kolejne zdarzenie. Niespokojny zasnąłem, cały czas byłem jakiś skołowany, w pokoju było zimno. Nagle jakiś totalny obłęd, amok Obudziłem się, byłem cały sparaliżowany, coś we mnie weszło, nie mogłem się ruszyć mimo że bardzo chciałem. Tak jak gdyby brakowało mi krwi w kończynach, jakby coś we mnie wstąpiło. Ogromny lęk niepokój uczucie obłędu. Jakimś cudem udało mi się stoczyć z łóżka i doczołgać do włącznika światła. Trwało to wieczność, ledwie co mi się udało, myślałem że jestem w obłędzie, jakiś wylew czy paraliż. Ta walka trwała całą noc. Dopiero kiedy po kolejnej walce udało mi się doczłapać do różańca, który owinąłem sobie na ręce i zacząłem się modlić uspokoiło się, mimo tego było to takie obciążenie że o uspokojeniu nie było mowy. Trudno opisać co się działo ze mną tej nocy. Jest to doświadczenie nie do opisania. Od tego czasu czuje cały czas lęk, niepokój. Jestem niespokojny. Analizuje to zdarzenie, ale wiem że moja wiedza na ten temat jest znikoma, dlatego wprowadzam się w mych przemyśleniach na manowce. Będąc w kościele, podczas modlitwy cały byłem w dziwnych drgawkach.
Dowiedziałem się, że podobno niebezpiecznie jest wtargnąć na odbywający się sens, a co więcej opuścić go w czasie jego trwania. Może to było celowe zamierzone działanie ducha żebym opuścił strych. Wtedy dopiero będą mogli go odwołać, wyszło chyba na to, że wtargnąłem i przeszkodziłem mu, wręcz go rozwścieczyłem i dodatkowo nie uczestniczyłem w odprowadzającej go modlitwie. Obecnie kiedy w towarzystwie osób, które uczestniczyły w seansie ktoś wspomni o zdarzeniu, dzieją się dziwne rzeczy, lecą talerze, otwierają się okna itd.
Kiedyś siedząc przy komputerze rozmawiałem z kolegą, który był tam na strychu. Siedziałem na IRC-u, spojrzałem na chwilę na niego, a gdy spojrzałem na ekran zobaczyłem napis, który sam przed chwilą nieświadomie napisałem : BÓG JEST CHU... Tak odczuwam czyjąś obecność, zwłaszcza w chwilach dla mnie ciężkich. Tak jak gdyby ktoś czy coś chciało mnie jeszcze bardziej pogrążyć. Staram się dużo modlić, czuje się wtedy trochę pewniej. Generalnie jednak wpadam w coraz to większe życiowe tarapaty. Wydaje mi się, że może mieć to ścisły związek z tą sprawą. |
|
|
|
|
|